fot. ATM Grupa
Tajemnica Ewy (Ewa Gawryluk) z serialu "Pierwsza miłość" wreszcie wychodzi na jaw. Po wielu staraniach Michał wreszcie poznaje prawdziwy powód przyjadu matki Krystiana (Patryk Pniewski) do Polski. W 2188 odcinku "Pierwszej miłości" Leokadia, kobieta związana z Henrykiem, zmarłym ojcem Ewy, wyjawia Michałowi, że chodzi o spadek, który dziadek zapisał Krystianowi. Ewa przyjechała, by odebrać synowi pieniądze.
Co kombinuje Ewa z "Pierwszej miłości"? Od dnia jej niespodziewanego powrotu do Polski Michał próbuje ustalić co knuje matka Krystiana, bo nie uwierzył w jej zapewnienia, że kocha syna i chce go odzyskać. Przecież porzuciła go zaraz po porodzie, nigdy się nim nie intersowała, więc taki nagły przypływ matczynych uczuć.Skomentuj
Przeczytaj: Pierwsza miłość. Radek zakochany w Sabinie zapomni o Jowicie
W 2188 odcinku "Pierwszej miłości" dochodzi wreszcie do spotkania Michała i Leokadii, tajemniczej kobiety, która kilka razy dzwoniła do Ewy i wypytywała ją czy już znalazła Krystiana.
Kim jest Leokadia z "Pierwszej miłości"? Babcią Krystiana, a zarazem matką Ewy? Gdyby tak było, to Michał powinien ją znać, bo przecież był kiedyś z Ewą. Wszystko wyjasnia się podczas ich rozmowy.
Michał od razu zaznacza, że chodzi mu o Ewę, bo nie ufa matce Krystiana i jest pewny, że ona coś ukrywa. Ma nadzieję, że dzięki rozmowie z nią pozna prawdziwe powody przyjazdu Ewy. Leokadia od razu rozwiewa wszystkie wątpliwości Michała.
Okazuje się, że starsza pani chce spełnić ostatnią wolę niedawno zmarłego dziadka Krystiana. - Pan nic nie wie? Henryk zostawił coś Krystianowi, nawet całkiem sporo... - przyznaje Leokodia.
Testament ojca Ewy czyni z Krystiana jego głównego spadkobiercę, z czym Ewa nie może się pogodzić. Właśnie dlatego wróciła tak nagle z Indii do Wrocławia, by omotać swojego syna i wyciągnąć od niego należne mu pieniądze. Michała wcale to nie dziwi, bo Ewa zawsze była materialistką. - Co mam mu powiedzieć, że jego mama go nie kocha, że chce zrobić skok na jego kasę? - mówi wzburzony podczas rozmowy z Marysią (Aneta Zając).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz